Zgłaszają się do mnie menadżerowie z prośbą o pomoc w rozwiązaniu różnych problemów zawodowych.
Zazwyczaj stwierdzają, że mają kłopot z komunikacją w zespole, bo ludzie nie rozumieją swoich zadań, mają problemy z motywacją, współpracą, popadają w konflikty i wręcz zdarza się, że sabotują wprowadzane zmiany.
Po wielokrotnych pytaniach z mojej strony o to: po co są wprowadzane zmiany, po co ludzie mają się ze sobą komunikować, po co mają rozumieć swoje zadania (głupie pytania? Przecież każdy to powinien wiedzieć...), wciąż uzyskuję w pierwszej kolejności odpowiedzi takie, jakbym pytał: dlaczego są wprowadzane zmiany, dlaczego ludzie mają się ze sobą komunikować, dlaczego mają rozumieć swoje zadania itd. A ja wciąż pytam: ale po co?...
Szeroko otwarte oczy i chwila ciszy wskazują, że pytany nie rozumie o co mi chodzi…
- No jak to? Przecież mówię!
- Mówi Pan cały czas z poziomu „dlaczego”. A ja pytam po co?
- A jaka to różnica???
Otóż zasadnicza. Kiedy pytamy: dlaczego?, nasuwa się odpowiedź: bo… Bo trzeba, bo przecież to oczywiste, bo dane wskazują że…, bo takie są ich obowiązki itd. To wszystko prawda, ale po co mają coś robić? Żeby co?
Dopiero od momentu zrozumienia tej różnicy zaczyna się praca nad rozwiązywaniem problemu – szukaniem i definiowaniem funkcji celu działań, zmian itd. Niby proste i oczywiste, jednak w praktyce nie do końca jasne i łatwe w obsłudze. Dopóki ktoś z zewnątrz nie zada prostego pytania: „a po co?”, możemy bez końca tkwić w pułapce myślenia na poziomie pytania: „dlaczego?” i nie móc pójść do przodu.
Jeśli chcesz zrozumieć dokładnie różnicę pomiędzy sposobami myślenia na podstawie obu pytań – zapraszam na warsztat: Zarządzanie Emocjami i Zmianą.
Rejestracja -> www.twojeemocje.evenea.pl
0 komentarze:
Prześlij komentarz