Jednym z najczęstszych problemów do przepracowania, z jakimi przychodzą do mnie klienci, jest kryzys w związku intymnym.
Taki związek to zazwyczaj silna relacja dwóch osób, które zdecydowały się na wspólne życie w jakimś czasie, w jakimś zakresie, na jakichś zasadach. Często okazuje się, że te zasady nie były jasno określone, tworzyły się „same” wraz z rozwojem sytuacji i w pewnym momencie stały się nie do przyjęcia.
W życiu zawodowym, zanim podejmiemy jakąś współpracę, zazwyczaj zaczynamy od ustalenia zasad, które będą określać tę relację. Czemu nie robimy tak w sferze związków? Czemu stosujemy domyślne zasady, które w efekcie często sabotujemy i odrzucamy, co często prowadzi do zerwania relacji? "No bo przecież związek to coś innego, naturalnego i wszyscy wiedzą o co chodzi!" Okazuje się, że jednak nie.
Rozpoczynając pracę z klientem, staramy się zapisać wszystkie definicje, jakie klient ma w głowie, mające wpływ na oczekiwania wobec związku intymnego. Co ciekawe, jest to zazwyczaj pierwszy raz, kiedy ta osoba się nad tym głęboko zastanawia i „wydobycie” tych oczekiwań wymaga zadania bardzo wielu pytań i nie jest proste.
W drugim etapie staramy się dociec, jak może myśleć i czuć druga strona. Jak klient myśli, że ona definiuje swoje podejście do związku. Tu jest jeszcze ciekawiej…
Z moich wieloletnich doświadczeń w pracy z ludźmi w trudnych sytuacjach życiowych i zawodowych wynika, że każdy styl działania, każda definicja oczekiwań, interpretacja zdarzeń, a przede wszystkim definicja siebie samego, zależą od poziomu poczucia bezpieczeństwa emocjonalnego – ogólnego i sytuacyjnego.
Ponieważ poczucie bezpieczeństwa jest najważniejszą potrzebą każdej istoty i wprost wynika z emocjonalnej interpretacji otoczenia.
Poczucie bezpieczeństwa emocjonalnego to stan równowagi emocjonalnej, umożliwiający świadome działanie, decydowanie, myślenie i interpretowanie bodźców zgodnie z przekonaniami, zapisanymi wzorcami z przeszłości, z indywidualną strategią życiową. To pewien wskaźnik sposobu definiowania samego siebie w odniesieniu do otoczenia ( wiem, straszny „bełkot” psychologiczny, brzmiący jak definicja matematyczno-filozoficzna, ale kiedyś to wyjaśnię w ludzkim języku – wybacz mi Czytelniku 😉 ).
Na podstawie głębokiej analizy ludzkich zachowań, emocji, postaw, sposobów definiowania kluczowych wartości w życiu, opracowałem własny model 4 poziomów poczucia bezpieczeństwa emocjonalnego. Tu opiszę, jak one objawiają się sferze definiowania związków intymnych.
Oto 4 różne podejścia do budowania relacji z drugą osobą:
1. Ten styl można zdefiniować w skrócie: „mam cię”. To podejście zakłada, że druga osoba jest moją wyłączną własnością, nad którą sprawuję ścisłą kontrolę, która jest ode mnie zależna, podległa i wszystko co jej dotyczy dzieje się za moją wiedzą, zgodą i wpływem. Taka postawa zazwyczaj wynika z głębokiego poczucia krzywdy w przeszłości, jakiejś utraty ważnej osoby, która była gwarancją poczucia bezpieczeństwa. Może to również wynikać z cyklu rozwoju psychofizycznego we wczesnym dzieciństwie, kiedy to kształtuje się styl przywiązania. Złożone zagadnienie.
Taka osoba jest zdolna nawet do stosowania przemocy w różnych sferach ( fizycznej, emocjonalnej, ekonomicznej itd.) po to, żeby utrzymać kontrolę nad drugą osobą. Dlatego ten styl nazywam przemocowym. Ponieważ osoba tkwiąca na tym poziomie czuje się skrzywdzona, nieświadomie ( a czasem nawet świadomie) krzywdzi drugą osobę. Taka relacja jest relacją toksyczną z zasady.
2. Ten styl można w skrócie zdefiniować: „miej mnie”. Taka postawa zakłada, że bez kogoś, kto będzie się mną opiekował, mówił co mam robić, jak mam żyć, jakie decyzje podejmować, kogoś kto będzie kontrolował moje życie i nieustannie dawał dowody na to, że jestem ważną osobą w jego życiu, moje życie nie ma sensu. Taka osoba poświęca się dla związku oczekując tego samego od drugiej strony, czerpiąc z niej energię do życia i funkcjonowania – chociażby z kłótni, niezadowolenia, wypominania, że nie dostaje tego, czego potrzebuje. Taką osobę trudno zadowolić, bo ciągle jej mało atencji, opieki, satysfakcji. Dlatego, że ten styl wymaga emocjonalnego „żywiciela”, nazywam pasożytniczym.
Taka postawa wynika z głębokiego poczucia winy, które określa taką osobę głównie w zakresie jej braków, niedoskonałości, „nie bycia” taką, jaka powinna według niej i jej otoczenia w jej mniemaniu być. Sama również stara się wpływać na innych poprzez wywoływanie w nich stanu poczucia winy. To także jest relacja toksyczna.
3. Styl, o którym większość ludzi myśli jako o tym oczywistym i pożądanym, ale z reguły nie będącym wystarczająco dobrze zdefiniowanym w praktyce, jest styl: partnerski. Można go krótko zdefiniować poprzez określenie: „jesteśmy razem i realizujemy wspólne cele”. Osoby w takiej relacji cechują się ugruntowanym poczuciem własnej wartości, wynikającym ze świadomości swoich cech pozytywnych, dojrzałości emocjonalnej i skupieniu na swoich celach życiowych. W partnerstwie panuje zrównoważenie emocjonalne – obie strony tak samo dają, jak i biorą - z poczuciem satysfakcji, wzajemnego dopełnienia.
Taki związek daje satysfakcję we wspólnym realizowaniu jasno określonych celów, które są ważne dla obu stron, przy jednoczesnej swobodzie stanowienia o sobie samym, dokonywaniu własnych wyborów, które nie szkodzą relacji. Tu nie ma potrzeby kontrolowania, manipulacji, stosowania przemocy w jakiejkolwiek formie, bo jest dobrowolność współżycia. Jest to relacja zdrowa. Takiej wszystkim życzę 😊
4. Najwyższy poziom zaawansowania relacyjnego, nie będący osiągalnym dla wszystkich i pewnie trudny do pojęcia przez większość ludzi, to styl, który nazywam synergicznym. Można go opisać w taki sposób: ja jestem, ty jesteś, razem bywamy, gdy chcemy i gdy
jest nam to potrzebne. Ten związek opiera się na poczuciu wspólnej wartości, gdy relacja z drugą osobą uzupełnia wartość poszczególnych osób.
Ludzie żyjący własnym, odrębnym życiem spotykają się we wspólnej przestrzeni by ze sobą pobyć wyłącznie dla przyjemności bycia ze sobą. Nie potrzebują tego by żyć w poczuciu bezpieczeństwa, ale daje to uczucie spełnienia relacyjnego. Takie osoby maja w sobie wszystko, co im do normalnego funkcjonowania i budowania własnego świata potrzebne na co dzień. Bycie z tą drugą osobą to swoiste święto, celebracja i przestrzeń emocjonalnego uniesienia.
Każdy człowiek wnosi do związku siebie w takim kształcie, w jakim sam siebie definiuje z poziomu emocji. Relacja jest odbiciem ludzi ją tworzących, ich przekonań, przeżyć, doświadczeń, emocjonalności, potrzeb, sposobów definiowania kluczowych wartości. Wraz z przybywaniem nowych doświadczeń zmieniają się wzorce poznawcze, zmieniają się ludzie.
Rzadko jest tak, że któryś z wyżej opisanych stylów relacyjnych funkcjonuje w czystej postaci, często się ze sobą mieszają, bo ludzie tworzący związek są różni od siebie. To, który styl jest dominującym, zależy od bardzo wielu czynników. Najważniejszym czynnikiem zaś, dającym możliwość zmiany w pożądanym kierunku, jest samoświadomość.
Z moim modelem pracuję od kilku lat i na jego podstawie zadaję konkretne pytania klientom. Dopiero odpowiadając na nie zaczynają widzieć swój związek w konkretnych kategoriach. Często dopiero wtedy zaczynają rozumieć samych siebie, a to jest właśnie wejście na drogę samoświadomości.
Każdy kryzys to nowa szansa, bo wymusza znalezienie nowej drogi. Żeby znaleźć nową, warto przeanalizować starą i wyciągnąć wnioski, żeby nie wrócić w to samo miejsce. Związek to właśnie droga. Żeby iść dalej, trzeba wiedzieć dokąd, bo z kim, to już zazwyczaj wiemy.
Życzę Ci, drogi Czytelniku, otwarcia się na siebie, własne poczucie bezpieczeństwa emocjonalnego, na jego poznanie i zrozumienie, a wtedy łatwiej będzie Ci budować taką relację, w której wszyscy będą zdrowi i szczęśliwi.
Warunkiem prawdziwej miłości do drugiej osoby jest szczera i głęboka miłość do siebie. W odwrotną stronę to, niestety, nie działa…
Nie wiedząc o sobie zbyt wiele, potrzebujemy drugiej osoby, by dała nam informacje na nasz temat. Taka osoba jest lustrem, z którym możemy dyskutować, obrażać się, mieć inne zdanie, walczyć, przyjmować, odrzucać itd. Niektórzy ludzie po to wchodzą w związki, żeby poznać siebie. Takie relacje albo prowadzą do samoświadomości, albo do katastrofy, jeśli lustro było krzywe. Dlatego istotne jest, by z pewną dozą samoświadomości w związek wchodzić i dobrze wybrać rodzaj lustra, żeby nie zakrzywiało odbicia. Pamiętaj, że Ty też jesteś lustrem dla drugiej osoby i możesz zakrzywiać odbicie, jeśli jesteś „krzywą emocjonalnie osobą”.
Dużo miłości do siebie Ci życzę, a wtedy każde odbicie w Twoim lustrze będzie piękne i pożądane przez innych ludzi, a zwłaszcza przez tę drugą osobę w Twoim życiu. Bo pierwszą zawsze, choć może nie masz takiej świadomości, jesteś Ty.
Jeśli chcesz poznać siebie nie patrząc w czyjeś lustro, a wgłąb siebie, i potrzebujesz pomocy – zapraszam do kontaktu.
marcin@wanke.pl